Rio – najsłynniejsze miasto Brazylii
Rio jest najbardziej znanym miastem Ameryki Południowej. Kojarzy się z przepięknymi plażami, zabawą, karnawałem. Plaże są zaprawdę urokliwe, a najsłynniejszą z nich jest Copacabana. Łącznie plaże w Rio obejmują powierzchnię 55 km. Rio jest przeogromne, gdyż zajmuje powierzchnie równą stolicom Francji, Hiszpanii i Austrii, włącznie. Symbolami miasta są: statua Chrystusa Odkupiciela Cristo Redentor, która została wzniesiona na szczycie góry Corcovado, Głowa Cukru usytuowana nad Zatoką Guanabara i Katedra Św. Sebastiana Catedral de São Sebastião do Rio. W Rio te symbole trzeba zobaczyć. Jednocześnie Rio to miasto muzeów, teatrów. Znajdują się tu wspaniałe ścieżki rowerowe.
Fawele
Rio to miasto kontrastów, które z każdym rokiem się pogłębiają. W Rio, bogaci i biedni, żyją koło siebie. Na mapach dla turystów w mieście nie ma dzielnic biedy. Oficjalnie więc miliony biednych Brazylijczyków nie istnieją. Jednak oni są. Żyją w fawelach. Fawele są nie tylko na przedmieściach, ale znajdują się w sąsiedztwie dzielnic bogatych. Granice dzielnic stykają się czyniąc kontrast między bogactwem a nędzą.. W Rio bogatych i biednych dzieli niemal wszystko. Przemoc jest w Rio wszechobecna. Dotyka również turystów. Kradzieże i napady są bardzo częste. Dostępność do narkotyków i seksu powszechna. W hotelach, hostelach, obsługa ostrzega turystów i backpackersów, przed możliwością napadu, bądź przed zabawą w klubach, którą są w dzielnicach nędzy. Kluby opanowane są przez gangi, żyjące z wymuszeń, handlu narkotykami, czy prostytucji.
Karnawał
Do Rio turyści masowo ściągają w okresie karnawału. Światową stolicą karnawału nieodłącznie od dziesięcioleci jest właśnie Rio. Wówczas ceny szybują. Hotele, hostele są przepełnione. Rezerwowane są na wiele miesięcy przedtem. Pokaz samby na sambodromie, zabawa w blokach ulicznych, karnawał uliczny chcą zobaczyć tysiące ludzi z całego świata, nie tylko z Ameryki Południowej. Najsłynniejsze taneczne widowisko świata, samba, piękne półnagie kobiety, pokazy szkół – wszystko to magnetyzuje, przyciąga turystów. Szkół samby w Rio jest dużo i wiele z nich znajduje się w dzielnicach nędzy. Bieda, korupcja w kraju przez ostatnie dziesięciolecia pogłębia się.
Skorumpowana władza Brazylii
Brazylijczycy wierzyli, że igrzyska 2016 r. zmienią Brazylię i Rio. Obiecywał im to prezydent Michel Temer. Niestety pomimo kilkunastu milionów dolarów wydanych na igrzyska, Rio nie zmieniło się. Przestępczość jeszcze wzrosła i w Rio, jest gorzej, niż było przed 2016 r. Na ulicach gości terror, a biedni stali się jeszcze biedniejsi. Korupcja ogarnęła najwyższe sfery. W Rio każdy turysta może być ograbiony, bądź zabity. Wszystko w rytmach samby.
Rio – miasto przemocy i gwałtu
Dla odwiedzających Rio dodatkowym utrudnieniem w swobodnym zwiedzaniu Rio, jest fakt, że bardzo trudno jest przemieszczać się pomiędzy dzielnicami. Autobusy przejeżdżają przez dzielnice zdominowane przez żyjących w nędzy. Są to dzielnice faweli. Niekiedy podróż autobusem jest więc ryzykowna. W Rio trzeba mieć oczy z przodu i z tyłu głowy.
Napad w drodze na górę Corcovado
Przemocy doświadczyłem na własnej skórze. Próbowałem zwiedzić Rio, jak typowy backpackers samodzielnie. By zobaczyć statuę Chrystusa Odkupiciela zdecydowałem się na pieszą wycieczkę, by wejść na górę Corcovado. Znajduje się tam kolejka. Jest to bezpieczna droga, wagoniki dowożą do samej statuy. Można również dostać się na górę samochodem, bądź specjalnie wynajętym busem. Nie skorzystałem z tej oferty. Postanowiłem wejść na górę na pieszo. Pomyślałem, że po drodze można zrobić zdjęcia pejzaży Rio. Okazało się, że w pobliżu znajdują się fawele. Przekonałem się o tym w niezbyt komfortowej sytuacji. Robiłem zdjęcia, gdy grupa trzech młodych nastolatków wybiegła zza drzew, krzycząc, że są brazylijską mafią. Całość w pierwszej chwili wyglądała może komicznie, ale takową nie była. W ich dłoniach były noże. Na ucieczkę nie miałem żadnych szans. W momencie kiedy byli już naprawdę blisko mnie zaczęli jeszcze krzyczeć, żebym oddał aparat. Zdałem sobie sprawę, że może być trudno, ale podjąłem walkę. To był ułamek sekundy.
Wiedziałem, że trzeba działać szybko. Zaskoczyć ich. Dlatego z przewieszonym aparatem podbiegłem kilka kroków. W mgnieniu oka, jednego z nich udało mi się powalić, drugi centralnie prosto w twarz dostał krótkiego sierpowego. Czułem, że pod moim uderzeniem pęka mu nos. Niestety nie miałem tyle szczęścia i refleksu, by uchronić się przed ciosem trzeciego napastnika. Przeceniłem swoje siły i umiejętności. Poczułem przejmujący ból. Stal przecięła mi skórę na ręce. Wówczas nie wiedziałem, że półobrót uratował mi życie. Kilka centymetrów i ostrze wbiłoby się w moje ciało. Jednak wówczas w ferworze walki, uniesiony emocjami, bijącą do głowy adrenaliną wiedziałem, że za moment pozostali powstaną i rzucą się na mnie. Dopiero wtedy, w tym ułamku sekundy zdałem sobie sprawę, że gra toczy się o życie i to moje życie. To nie były żarty. Ból i wściekłość dodała mi sił. Szybki wykop w krocze i półobrót zneutralizował kolejnego napastnika. Niestety nie miałem, aż tyle szczęścia, by powalić wszystkich i uciec. Byłem zbyt wolny, bądź mało skuteczny. Moje ciosy okazały się zbyt słabe. Pierwszy z powalonych skorzystał z mojego zaangażowania i po otrząśnięciu się z uderzenia, który mu zaserwowałem powstał z ziemi pobocza, bądź wylanego asfaltu drogi. Czułem, że wstaje, ale nie miałem możliwości, by zneutralizować jego uderzenie. Otrzymałem od niego silne uderzenie z nogi w głowę. Przyznam, że było silne. Zakołysałem się. Zaskoczenie zmieszało się z bólem. Trwało to być może sekundę, a wydawało się, że to wieczność. Wszystko wokół zaczęło się chwiać. Uderzenie było tak silne, że pozbawiało mnie równowagi, i po chwili bezwładnie upadłem na ziemie. Upadając poczułem jeszcze uderzenie. Pomyślałem koniec, nie zdołam podnieść się na tyle szybko, by pokonać trzech uzbrojonych młodych facetów. Nie miałem już sił. Ich ciosy zrobiły swoje. Padając byłem już chyba tylko bezwładną kłodą. Upadając mimowolnie złączyłem ręce chcąc chronić twarz. Jednocześnie poczułem silny ból ręki. Okazało się później, że jeden z nich przejechał po mojej ręce ostrzem noża, chcąc odciąć pasek od aparatu. Działali więc, jak się okazało precyzyjnie. Ich głównym celem była grabież, czy chcieli mnie zabić tego na szczęście się nie dowiedziałem. W Rio śmierć jest jak kawałek czarnego chleba. Jednak dla podróżnika utrata aparatu byłaby katastrofą. Przez to śpieszyli się, gdyż wszystko działo się na drodze idącej ku górze Corcovado i w każdej chwili mógł wyłonić się zza zakrętu samochód, bądź bus.
Chyba dlatego wszystko skończyło się szczęśliwe. I dlatego ciągle wciąż żyje. Nie zdążyłem się nawet zorientować, kiedy moich brazylijskich oprawców już nie było, a z busa, który przed chwilą wyłonił się zza zakrętu, pędził w moim kierunku kierowca z metalową pałą. Podbiegli również inni mężczyźni, jak się okazało turyści. Nie byłem w stanie przejść normalnie do busa, gdyż było mi niedobrze, widziałem niewyraźnie, a nogi uginały się pode mną. Były niczym z waty. To musiał być stres. Czułem, że kierowca jadąc w tym momencie na górę, uratował mi życie. Dość pośpiesznie wzięli mnie pod ramię i znalazłem się w środku. Kierowca powiedział, że w pobliżu są fawele i obawia się o powrót większej grupy bandytów. Zjechaliśmy dość szybko w dół, bezpośrednio pod posterunek policji.
Brazylijscy policjanci nie byli zachwyceni. Przygotowywali sobie jedzenie. Wydawało mi się, że z musu się mną zajęli. Patrzyli na mnie, dziwnym wzrokiem i pytali, co robiłem na drodze koło faweli. Dlaczego zdecydowałem się na samodzielną wyprawę. Co sobie wyobrażałem? Twierdzili, że z bandytami z faweli nie ma żartów. Że mogli mnie zabić w ułamku sekundy. Broń palna i biała jest wśród mieszkańców faweli ogólno dostępna. Ich słowa dudniły w mojej głowie. Wiedziałem, że mieli rację. W końcu zapytali, jak się czuje? Odpowiedziałem, że nie jestem pewny, ale chyba dobrze. Kontynuowali pytanie, czy coś mi zabrali? Aparat ocaliłem. W końcu zaproponowali, bym nie zgłaszał tego incydentu, skoro aparat mam w ręku, a życie ocaliłem. Myślę, że cały czas byłem jeszcze w stresie, adrenalina opadała powoli i dlatego zgodziłem się. Policjanci okazali się wówczas bardzo życzliwi. Poczęstowali mnie obiadem i zawieźli na górę pod wejście do Chrystusa Odkupiciela. W końcu, jak sami stwierdzili nie popsułem im statystyk.
Co się stało na Copacabana?
Postanowiłem uważać, obiecałem sobie być w Rio bardzo ostrożny. Jednak dusza backpackersa ciągnęła do samodzielnego zwiedzania. Wieczorem postanowiłem pospacerować po Copacabana. Szum fal uspokajał moje skołatane nerwy po emocjonującym dniu. Na Copacabana było jeszcze spore grono ludzi, turystów, miejscowych, którzy leżeli, bądź spacerowali wzdłuż plaży. Wolałem być sam, więc celowo wybierałem miejsca, gdzie było pusto. Nie miałem na nic ochoty, tylko na chwilę wytchnienia. Wpatrywałem się w bijące fale, wyczuwałem woń słonej wody i skraplające się drobinki wody na mojej twarzy.
Nawet do głowy mi nie przyszło, że w takim miejscu, na Copacabana może mnie jakakolwiek przygoda spotkać. Okazało się jednak, że w Rio wszystko jest możliwe. Podszedł do mnie miły, jak mi się wydawało w pierwszej chwili, Brazylijczyk. Zapytał, czy jestem z Europy, gdzie śpię, czy mi się podoba Rio. Niezobowiązująca rozmowa spowodowała, że czułem się rozluźniony. Byłem spokojny. Pomyślałem naganiacz, chce mnie wyciągnąć do jakiegoś drogiego klubu, jakich pełno było w okolicy Copacabana. Nagle błyskawicznie wyciągnął nóż i krzyknął – to jest Brazylia, dawaj pieniądze. Zaskoczył mnie. Jednak nie poczułem strachu, nie bałem się, nie byłem przerażony. Wręcz przeciwnie. Błyskawicznie ogarnęła mnie złość. Byłem wściekły na to, że w ciągu jednego dnia próbowano mnie dwa razy okraść. W jednej chwili chwyciłem go za nadgarstek i krzycząc równie głośno, jak on – jestem z mafiozo z Polski i zaraz cię zabiję. Adrenalina musiała dodać mi sił, bo po całym dniu wrażeń wydawać by się mogło, że będę słaby, niezdolny do wykrzesania z ciała takich pokładów energii. Nic bardziej mylnego. Udało mi się na tyle zakleszczyć w uścisku jego nadgarstek, że bezwładnie z dłoni wypuścił nóż. Brazylijski amator mojego portfela i aparatu, uciekł w pośpiechu. Nie goniłem go. Nie miałem sił. Chciałem odpocząć. Rio naprawdę zaskoczyło mnie. W jeden dzień dwa razy mnie napadnięto. Pomyślałem, w Rio trzeba uważać. W tym mieście za każdym krokiem czai się przemoc. Można zostać ograbionym i zabitym. Warto o tym pamiętać wybierając się do stolicy światowego karnawału.
Seks w Rio
Rio to jednocześnie ekscytujące miasto. Seks jest na wyciągniecie dłoni. Wieczorami w hostelach, hotelach imprezy są wszechobecne. Alkohol, koktajle caipirinha z Cachaça, sfermentowanego soku trzcinowego, który trzeba spróbować będąc w Brazylii. Dodatkowo dla amatorów zawsze znajdą się narkotyki. Łatwo tam o chwile zapomnienia. Nie dziwi więc, że single z Europy przyjeżdżają do Rio nie tylko w czas karnawału. W hostelach Brazylijki, dziewczyny z Ameryki Południowej, Argentynki, Kolumbijki wieczorami po imprezie są wyluzowane i chcą gringos. W żadnym innym kraju nie spotkałem się z tyloma przypadkami, że impreza kończyła się dla dopiero co poznanych ludzi łóżkiem. Dziś przyznaje, że w Rio wszystko jest możliwe. Po kilku drinkach koktajlu caipirinha obudziłem się o poranku ze strasznym bólem głowy i w objęciach Kolumbijki, która wieczorem wcale mi się nie podobała. Czułem jej oddech na swoim ramieniu. Jęknąłem z goryczą, bo cóż mi pozostało. Rio i wszystko jasne. W Brazylii, a już szczególnie w Rio seks nie jest tabu. Seks jest wpisany w naturę Brazylijczyków, Latynosów. Dziś chwila zapomnienia, seks, jutro kościół, a pojutrze znowu impreza.
Rio – miasto bogatych i policji
W Rio koniecznie zobaczyć trzeba również Katedrę Św. Sebastiana. Dojazd jest bezpieczny. Można dostać się tam autobusem. Okolice pełne banków, wieżowców, zadbanych skwerów. Wszędzie policja pilnująca porządku. Policjanci na koniach, policjanci z automatami, policjanci na każdym skwerze, policjanci w wozach opancerzonych. A z drugiej strony chodniki pełne biedaków, którzy nie mają gdzie spać, ofiary narkotyków, ofiary biedy dogorywające swoich godzin na ulicy, na kartonach.
Miasto kontrastów, które trzeba zobaczyć. W Rio można cieszyć się atmosferą, plażą, zabawą, karnawałem. Można rowerem przemierzać wspaniałe trasy nad plażami. Zobaczyć symbole Rio, nie widząc biedy, nie chcąc zobaczyć faweli. Warto jednak dostrzec drugie dno stolicy światowego karnawału. Bieda, pogłębiająca się z każdym rokiem, miliony ludzi pozbawionych szans na normalne życie, policja na usługach władzy i bogaci, trzymający w swoim ręku większość majątków. Rio to trzeci świat. W Rio przemoc, bieda, seks, narkotyki mieszają się z bogactwem. Wszystko w rytmach samby.