Jezioro Titicaca
Titicaca jest najwyżej położonym jeziorem żeglownym i jednocześnie największym jeziorem wysokogórskim. Znajduje się na wysokości 3812 m n.p.m. i otoczone jest pokrytymi śniegiem szczytami górskimi.
Wyspy Uros zostały zbudowane przez Indian Ajmara i Keczua. Wyspy są całkowicie sztuczne, z trzciny, w rezultacie szokiem dla turystów, może być fakt, że gdy schodzimy z łodzi na wyspę pod wpływem naszego ciężaru warstwa trzciny się ugina. Wyspy są konstrukcją stabilną. Zbudowane z miejscowego podgatunku trzciny zwanej w języku keczua totora. Trzcina kładziona jest warstwami, jedna na drugiej. Wbrew powszechnej opinii wyspy nie pływają, gdyż są przygwożdżone specjalnymi żerdziami i kamieniami do dna jeziora. Budowa wyspy trwa około roku. Wysp Uros jest kilkadziesiąt. Natomiast rdzennych mieszkańców wysp około dwóch tysięcy.
Nazwa jezioro Titicaca pochodzi z języka keczua i oznacza „pumę polującą na królika”. Jezioro było kolebką cywilizacji peruwiańskich i centrum ich bogactwa. Inkowie wierzyli, że ich najważniejsi bogowie, syn słońca Manco Cápac i córka księżyca Mamo Ocllo, powstali z wód jeziora i stworzyli inkaskie imperium.
Dojazd do Titicaca
By zobaczyć jezioro Titicaca należy dotrzeć do Puno. Można zdecydować się na lot samolotem z Limy. Jednak warto pamiętać o wysokościach. Lima znajduje się na wysokości 110 m.n.p.m, a jezioro Titicaca na wysokości 3800 m.n.p.m. Krótka podróż ma więc skutki uboczne. Zwykle pasażerowie po takim locie zapadają na chorobę wysokościową, tracąc dzień lub dwa, cierpiąc na bóle i zawroty głowy, nudności, wymioty, gorączkę i duszności. Polecam więc dojazd do Arequipy, tam jedno lub kilku dniową aklimatyzacje i następnie dotarcie do Puno, bądź bezpośrednio z Cuzco. Wówczas nie jest potrzebna nawet aklimatyzacja. Dojazd busem z Arequipy, bądź Cuzco jest ponadto bardzo atrakcyjny z uwagi na pejzaże Peru.
Puno
Puno jest ważnym punktem tranzytowym na drodze do i z Boliwii. To centrum rejsów na jezioro Titicaca, na wyspy Uros. Miasto oferuje dobre jedzenie. Znajdziemy szereg dobrych tanich lokalnych knajpek z oryginalnym peruwiańskim menu. Niemal przy każdej ulicy sprzedawcy oferują tanie owoce oraz wyroby lokalnego rzemiosła, w tym Indian zamieszkujących wyspy Uros. Całe miasto jednak, z wyjątkiem ścisłego centrum jest bardzo zaniedbane. Peryferia, gdzie według mnie są najlepsze hostele dla backpaсkersów, drogi przecinające miasto, port są w złym stanie technicznym.
Z brudnego, zaniedbanego portu odbywają się główne rejsy na jezioro. Ogromne zyski czerpią jednak agencje turystyczne, a port straszy kiczem. Jednak Puno jest ważnym miejscem tranzytowym. By zobaczyć wyspy Uros i pojechać drogą lądową do Boliwii do boliwijskiej Copacabany, do La Paz, czy innych miejsc wartych odwiedzenia w Boliwii, pobyt w Puno jest konieczny.
Wyspy Uros
Zorganizowanie samodzielnej wycieczki na wyspy Uros jest bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Ruch turystyczny został bowiem zmonopolizowany przez agencje turystyczne. Popularność jeziora Titicaca i wzmożony ruch turystyczny spowodował, że agencje stały się beneficjentami zysków. Niewielka cześć z tego trafia do miasta, stąd Puno jest, aż tak zaniedbane.
Zaledwie ułamek procenta zysków trafia do Indian – mieszkańców wysp Uros, którzy zostali zmuszeni do rotacyjnego przyjmowania wycieczek z turystami. By zwiększyć swoje dochody Indianie wystawią swoje lokalne rękodzieła z totory i godzą się na pozowanie do zdjęć.
Z kolei turyści wykupujący wycieczkę na wyspy narzekają na komercyjność i sztampowość wizyt na wyspach. Obydwie strony są więc niezadowolone. Indianie by zwiększyć zyski sprzedają rękodzieła w Puno.
By zachować klimat tego miejsca, rząd peruwiański przyznał Indianom z Uros swoistą autonomię. Chodziło o zachowanie kultury potomków preinkaskich. Indianie mogą więc pobierać swoiste myto od niezależnych łodzi, które odwiedzają wyspy (10 sol). Mieszkańcy utrzymują się również z opłaty za pobyt. Dzięki temu rozwiązaniu Indianie mogą utrzymać tradycyjny charakter wysp.
Dla backpackersów jest to trudne miejsce do zwiedzania. Koszt wycieczki z agencji jest tańszy, niż samodzielna wyprawa. O niezależności w zwiedzaniu wysp można zapomnieć. Niemniej warto wziąć udział w samodzielnej wyprawie, gdyż Indianie otwierają się wówczas i można poznać ich serdeczność. Fakt, za wszystko trzeba płacić. Chwała rządowi Peru, za uznanie Indian z Uros, za „dobro narodowe”, za „produkt eksportowy” Peru. Z niewielkich wpłat od agencji turystycznych, za wizyty turystów na wyspach w ramach zorganizowanych wycieczek, Indianie nie byliby w stanie wyżyć. Jednak by kultura tamtejszych Indian zamieszkujących wyspy Uros trwała, ich mieszkańcy muszą pobierać opłaty i sprzedawać rękodzieła z totory. Komercja i opłaty są więc ceną za atrakcje jeziora Titicaca.
Zapraszamy na film o Jeziorze Titicaca do sekcji wideo na naszym portalu