Jezioro Titicaca w całej okazałości. Piękne i urzekające

Jezioro Titicaca

Titicaca jest najwyżej położonym jeziorem żeglownym i jednocześnie największym jeziorem wysokogórskim. Znajduje się na wysokości 3812 m n.p.m. i otoczone jest pokrytymi śniegiem szczytami górskimi.

Jezioro Titicaca w pobliżu wysp Uros jest zatłoczone. Niestety dominują łódki agencji turystycznych, dbających o zysk. Agencje okradają Indian, miasto Puno, a turystom oferują marny substytut prawdziwego życia na wyspach
Jezioro Titicaca w pobliżu wysp Uros jest zatłoczone. Niestety dominują łódki agencji turystycznych, dbających o zysk. Agencje okradają Indian, miasto Puno, a turystom oferują marny substytut prawdziwego życia na wyspach

Wyspy Uros zostały zbudowane przez Indian Ajmara i Keczua. Wyspy są całkowicie sztuczne, z trzciny, w rezultacie szokiem dla turystów, może być fakt, że gdy schodzimy z łodzi na wyspę pod wpływem naszego ciężaru warstwa trzciny się ugina. Wyspy są konstrukcją stabilną. Zbudowane z miejscowego podgatunku trzciny zwanej w języku keczua totora. Trzcina  kładziona jest warstwami, jedna na drugiej. Wbrew powszechnej opinii wyspy nie pływają, gdyż są przygwożdżone specjalnymi żerdziami i kamieniami do dna jeziora. Budowa wyspy trwa około roku. Wysp Uros jest kilkadziesiąt. Natomiast rdzennych mieszkańców wysp około dwóch tysięcy.

Indianie Ajmara z wysp Uros w oczekiwaniu na łodzie z odwiedzającymi
Łodzie z totory znajdują się przy każdej wyspie. Są wabikiem dla turystów

Nazwa jezioro Titicaca pochodzi z języka keczua i oznacza „pumę polującą na królika”. Jezioro było kolebką cywilizacji peruwiańskich i centrum ich bogactwa. Inkowie wierzyli, że ich najważniejsi bogowie, syn słońca Manco Cápac i córka księżyca Mamo Ocllo, powstali z wód jeziora i stworzyli inkaskie imperium.

Na wyspie wszystko jest zorganizowane. Kobiety każdą wolną chwilę wykorzystują na wyszywanie, bądź przygotowanie upominków z totory
Widok na zabudowania mieszkalne na wyspie Uros
Indianki mimo naszej niechęci do zakupów, niezrażone próbują sprzedać, co tylko mają. Ręcznie wyrobione pledy, czy wyroby z totory
Swobodne są tylko dzieci. One mogą się bawić. Kobiety przygotowują posiłki, wyszywają, obsługują turystów. Mężczyźni łowią ryby, bądź stoją na straży granic pobierając myto

Dojazd do Titicaca

By zobaczyć jezioro Titicaca należy dotrzeć do Puno. Można zdecydować się na lot samolotem z Limy. Jednak warto pamiętać o wysokościach. Lima znajduje się na wysokości 110 m.n.p.m, a jezioro Titicaca na wysokości 3800 m.n.p.m. Krótka podróż ma więc skutki uboczne. Zwykle pasażerowie po takim locie zapadają na chorobę wysokościową, tracąc dzień lub dwa, cierpiąc na bóle i zawroty głowy, nudności, wymioty, gorączkę i duszności. Polecam więc dojazd do Arequipy, tam jedno lub kilku dniową aklimatyzacje i następnie dotarcie do Puno, bądź bezpośrednio z Cuzco. Wówczas nie jest potrzebna nawet aklimatyzacja. Dojazd busem z Arequipy, bądź Cuzco jest ponadto bardzo atrakcyjny z uwagi na pejzaże Peru.

Peryferia Puno

Puno

 Puno jest ważnym punktem tranzytowym na drodze do i z Boliwii. To centrum rejsów na jezioro Titicaca, na wyspy Uros. Miasto oferuje dobre jedzenie. Znajdziemy szereg dobrych tanich lokalnych knajpek z oryginalnym peruwiańskim menu. Niemal przy każdej ulicy sprzedawcy oferują tanie owoce oraz wyroby lokalnego rzemiosła, w tym Indian zamieszkujących wyspy Uros. Całe miasto jednak, z wyjątkiem ścisłego centrum jest bardzo zaniedbane. Peryferia, gdzie według mnie są najlepsze hostele dla backpaсkersów, drogi przecinające miasto, port są w złym stanie technicznym.

Główny i jedyny deptak w Puno
Indianie sprzedają nawet w ścisłym centrum, byleby tylko zarobić kilka soli
Plaza de Armas. Widok na katedrę z czasów kolonialnych. Po prawej stronie budynek sądu

Z brudnego, zaniedbanego portu odbywają się główne rejsy na jezioro. Ogromne zyski czerpią jednak agencje turystyczne, a port straszy kiczem. Jednak Puno jest ważnym miejscem tranzytowym. By zobaczyć wyspy Uros i pojechać drogą lądową do Boliwii do boliwijskiej Copacabany, do La Paz, czy innych miejsc wartych odwiedzenia w Boliwii, pobyt w Puno jest konieczny.

Nawet w prowincjonalnym Puno istnieje obawa o napad. Specyfika Ameryki Łacińskiej – dobrze opancerzone wozy, które zabierają pieniądze z banków i uzbrojona w broń automatyczną ochrona
Port w Puno. Widok na latarnię
Wizytówka Puno. Główna ulica przecinająca miasto od wschodu do zachodu
Brudny, zaniedbany port w Puno

Wyspy Uros

Zorganizowanie samodzielnej wycieczki na wyspy Uros jest bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Ruch turystyczny został bowiem zmonopolizowany przez agencje turystyczne. Popularność jeziora Titicaca i wzmożony ruch turystyczny spowodował, że agencje stały się beneficjentami zysków. Niewielka cześć z tego trafia do miasta, stąd Puno jest, aż tak zaniedbane.

Miejscowi nie zyskali na boomie turystycznym. Ich sposób bycia, ubierania oraz dochody pozostały niezmienne
Owoce sprzedawane są wszędzie

Zaledwie ułamek procenta zysków trafia do Indian – mieszkańców wysp Uros, którzy zostali zmuszeni do rotacyjnego przyjmowania wycieczek z turystami. By zwiększyć swoje dochody Indianie wystawią swoje lokalne rękodzieła z totory i godzą się na pozowanie do zdjęć.

Rekalma dźwignią handlu. Lokalne muzeum
Miejscowe Indianki sprzedające warzywa z przydomowych ogródków w nadziei na dodatkowe kilka soli

Z kolei turyści wykupujący wycieczkę na wyspy narzekają na komercyjność i sztampowość wizyt na wyspach. Obydwie strony są więc niezadowolone. Indianie by zwiększyć zyski sprzedają rękodzieła w Puno.

Busy w Puno
Mini targ na ulicy, pomiędzy przejeżdżającymi z dwóch stron ulicy samochodami

By zachować klimat tego miejsca, rząd peruwiański przyznał Indianom z Uros swoistą autonomię. Chodziło o zachowanie kultury potomków preinkaskich. Indianie mogą więc pobierać swoiste myto od niezależnych łodzi, które odwiedzają wyspy (10 sol). Mieszkańcy utrzymują się również z opłaty za pobyt. Dzięki temu rozwiązaniu Indianie mogą utrzymać tradycyjny charakter wysp.

Indianie Ajmara w oczekiwaniu na przybicie naszej łodzi do jednej z wysp Uros, szykują się do prezentacji swoich wyrobów
Z totory powstają zarówno domy, jak i łodzie
Wszytsko nastawione na zysk. Byleby tylko sprzedać i zarobić. Zaraz po zejściu wita nas napis, który jest komercyjną zachętą do zakupów

Dla backpackersów jest to trudne miejsce do zwiedzania. Koszt wycieczki z agencji jest tańszy, niż samodzielna wyprawa. O niezależności w zwiedzaniu wysp można zapomnieć. Niemniej warto wziąć udział w samodzielnej wyprawie, gdyż Indianie otwierają się wówczas i można poznać ich serdeczność. Fakt, za wszystko trzeba płacić. Chwała rządowi Peru, za uznanie Indian z Uros, za „dobro narodowe”, za „produkt eksportowy” Peru. Z niewielkich wpłat od agencji turystycznych, za wizyty turystów na wyspach w ramach zorganizowanych wycieczek, Indianie nie byliby w stanie wyżyć. Jednak by kultura tamtejszych Indian zamieszkujących wyspy Uros trwała, ich mieszkańcy muszą pobierać opłaty i sprzedawać rękodzieła z totory. Komercja i opłaty są więc ceną za atrakcje jeziora Titicaca.

Indianki po rozłożeniu swoich kramów. W tle ich domostwa z totory
Do handlu zaprzęgnięte są także dzieci
Dzieci Indian Ajmara wykazywały zainteresowanie nami, tylko do momentu kiedy okazało się, że nie sprezentujemy im kilku soli
Indianie z wyspy Uros nie żegnali nas wylewnie. Po tym, jak okazało się, że nie zamierzamy zrobić zakupów zniknęli w swoich domostwach

Zapraszamy na film o Jeziorze Titicaca do sekcji wideo na naszym portalu